środa, 15 czerwca 2016

Od Amber do Rebela


- Jeszcze nie wiesz z kim rozmawiasz, księżniczko - szepnął i gwałtownie się ode mnie odsunął - A teraz, jeśli oczywiście by ci się chciało, możesz pokazać mi gdzie jest mój pokój?
- Chyba śnisz – prychnęłam. Wkurzał mnie ten typ chłopaków. Zawsze starają się pokazać, że mają kontrolę, a dodatkowo ich priorytetem jest podrywanie. – Świe…
- Jackson! – wciągnęłam głośno powietrze słysząc głos profesora Luis’a. – Pamiętaj, że masz być miła i pokazać mu co chce!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo schował się do klasy.
Cholerka, jeszcze czego?!
- To jak będzie? – zarozumiały głos bruneta doprowadzał mnie do szału. Obiecałam sobie, że on i nauczyciel mnie popamiętają.
- Tędy proszę, panie… - zerknęłam na kartkę. – O’Lean
Ruszyłam w stronę skrzydła chłopaków. Była lekcja, dlatego moje kroki odbijały się echem po korytarzu, irytując mnie jeszcze bardziej. Nie miałam pojęcia, dlaczego jestem dziś taka nerwowa, zazwyczaj byłam ostoją spokoju. Chwilkę później byliśmy na miejscu.
- Masz klucz? – spytałam, a Rebel zamachał mi nim przed nosem. Odsunęłam się od drzwi, pozwalając mu tym samym otworzyć sobie pokój. – No dobrze, tu jest twój plan, świeżaku.
- Księżniczko, uważaj, bo pożałujesz tego…
- Nie wiem o czym mówisz – mrugnęłam do niego i obróciłam na pięcie, kierując się w stronę klasy.

*** Następnego dnia
Pierwszą lekcją była dziś plastyka. Cieszyłam się z tego powodu, bo polubiłam nauczycielkę tego przedmiotu – panią Larę. Była to młoda kobieta, pełna pozytywnej energii. Na każdej lekcji starała się zmotywować nas do pracy, ale nigdy nie podniosła na nas głosu. Kiedy tylko weszłam do klasy, skierowałam się do swojej ławki i wyciągnęłam z torby piórnik oraz szkicownik. Czekając na przyjaciółkę, zaczęłam rysować lecącego orła. Rozpuszczone włosy, zasłaniały moją pracę przed spojrzeniem wścibskich oczu. Usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła, dlatego podniosłam głowę, chcąc przywitać Malię.
- Cześć Mal… - urwałam widząc, że to nie ona siedzi obok. Szybkim ruchem zamknęłam szkicownik i wściekła spojrzałam na kolegę z ławki. – Co ty robisz?
- Siedzę – uśmiechnął się Rebel. Zacisnęłam dłoń w pięść i rozłożyłam ją z powrotem.
- Nie wiem co robisz, ale… - podniosłam się. Chciałam się przesiąść, ale do klasy wparowała pani Lara. Musiałam więc wycierpieć tą jedną lekcję w jego towarzystwie. Jedynym plusem, było to, że nie zna on mojego imienia. Uderzyłam się dłonią w czoło, kiedy przypomniało mi się o sprawdzaniu obecności. Zaczęłam mruczeć pod nosem oblegi pod adresem bruneta. - Pożałujesz tego świeżaku…

Rebel? Bezwenie totalne

Od Amber do Rebela


- Jeszcze nie wiesz z kim rozmawiasz, księżniczko - szepnął i gwałtownie się ode mnie odsunął - A teraz, jeśli oczywiście by ci się chciało, możesz pokazać mi gdzie jest mój pokój?
- Chyba śnisz – prychnęłam. Wkurzał mnie ten typ chłopaków. Zawsze starają się pokazać, że mają kontrolę, a dodatkowo ich priorytetem jest podrywanie. – Świe…
- Jackson! – wciągnęłam głośno powietrze słysząc głos profesora Luis’a. – Pamiętaj, że masz być miła i pokazać mu co chce!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo schował się do klasy.
Cholerka, jeszcze czego?!
- To jak będzie? – zarozumiały głos bruneta doprowadzał mnie do szału. Obiecałam sobie, że on i nauczyciel mnie popamiętają.
- Tędy proszę, panie… - zerknęłam na kartkę. – O’Lean
Ruszyłam w stronę skrzydła chłopaków. Była lekcja, dlatego moje kroki odbijały się echem po korytarzu, irytując mnie jeszcze bardziej. Nie miałam pojęcia, dlaczego jestem dziś taka nerwowa, zazwyczaj byłam ostoją spokoju. Chwilkę później byliśmy na miejscu.
- Masz klucz? – spytałam, a Rebel zamachał mi nim przed nosem. Odsunęłam się od drzwi, pozwalając mu tym samym otworzyć sobie pokój. – No dobrze, tu jest twój plan, świeżaku.
- Księżniczko, uważaj, bo pożałujesz tego…
- Nie wiem o czym mówisz – mrugnęłam do niego i obróciłam na pięcie, kierując się w stronę klasy.

*** Następnego dnia
Pierwszą lekcją była dziś plastyka. Cieszyłam się z tego powodu, bo polubiłam nauczycielkę tego przedmiotu – panią Larę. Była to młoda kobieta, pełna pozytywnej energii. Na każdej lekcji starała się zmotywować nas do pracy, ale nigdy nie podniosła na nas głosu. Kiedy tylko weszłam do klasy, skierowałam się do swojej ławki i wyciągnęłam z torby piórnik oraz szkicownik. Czekając na przyjaciółkę, zaczęłam rysować lecącego orła. Rozpuszczone włosy, zasłaniały moją pracę przed spojrzeniem wścibskich oczu. Usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła, dlatego podniosłam głowę, chcąc przywitać Malię.
- Cześć Mal… - urwałam widząc, że to nie ona siedzi obok. Szybkim ruchem zamknęłam szkicownik i wściekła spojrzałam na kolegę z ławki. – Co ty robisz?
- Siedzę – uśmiechnął się Rebel. Zacisnęłam dłoń w pięść i rozłożyłam ją z powrotem.
- Nie wiem co robisz, ale… - podniosłam się. Chciałam się przesiąść, ale do klasy wparowała pani Lara. Musiałam więc wycierpieć tą jedną lekcję w jego towarzystwie. Jedynym plusem, było to, że nie zna on mojego imienia. Uderzyłam się dłonią w czoło, kiedy przypomniało mi się o sprawdzaniu obecności. Zaczęłam mruczeć pod nosem oblegi pod adresem bruneta. - Pożałujesz tego świeżaku…

Rebel? Bezwenie totalne

wtorek, 14 czerwca 2016

Od Arka

W tygodniu zrobiłem sobie wolne od szkoły. Teraz liczyła się tylko dla mnie walka, walka, walka i jeszcze raz walka nic innego. Hm w ogóle się nigdy nie zastanawialem po co walczę. Chociaż... A no tak... Włączę po to by sobie i komuś coś udowodnić.. Pewnie dla większości walka na śmierć o życie jest beznadziejna i nie potrzebna. Ale ja to w sumie lubię, bo to jest moje całe życie. Właśnie dlatego walczę, że lubię ryzyko, że nie dbam o swój los i swoje życie tylko. Włączę po to by coś udowodnić . A co udowodnić? Może to ze jestem silny i że przejdę dużo takich walk...
Leżałem sobie tak w niedzielę rano na łące myśląc. Byłem bardzo pochłoniety tym myśleniem. W sumie warto od czasu do czasu pomyśleć co nie? No pewnie, że tak. Byłem tak cicho i nawet się nie ruszalem, że koło mnie zaczęły przychodzić różne zwierzęta. Od tych małych myszek po duże jelenie. Uśmiechnąłem się pod nosem gdy zobaczyłem dwa barwiące się jelonki. Nagle usłyszałem trzask, ale nawet się nie ruszyłem. Po chwili jednak usłyszałem kroki. Powoli wstałem. Patrzyłem kto idzie lecz nikogo nie widziałem
- kto tam jest? -  zapytałem
Ktoś? Dziewczyna?

Od Pauliny

To już piątek, ostatni dzień z lekcjami, w końcu nie mogłam się już doczekać weekendu i po imprezowac.
Była już 7 rano. Promienie słońca dobiły się do mojego pokoju przez okno. Parę promieni pojawiło się na mojej twarzy co spowodowało  że otworzyłam oczy. Leniwie się przyciągnęłam i powoli usiadłam na łóżku ziewajac. Powoli wstałam starając się złapać równowagę. Zaczęłam iść w stronę łazienki by się wykąpać. Leniwie otworzyłam drzwi od pomieszczenia i skierowałaam się do kabiny. Po drodze zaczęłam zdejmować z siebie piżame, kiedy byłam naga weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć. Po 15 minutach wyszłam z kabiny wytarlam staranie swoje ciała i wysuszyalm włosy. Zrobiłam lekkii makijaż o wróciłam do pokoju tam nałożyłam legginsy i biała bluzkę sięgającą do brzucha. Wzięłam Jeszce w torbę książki i wyszłam z pokoju. Skierowałam się jeszcze na stołówkę gdzie wzięłam tylko kanapkę i poszlam pod sale. Po drodze biegł jakiś chłopak. Nie zdążył mnie ominąć i z bara dostałam od niego tak że upadłam na plecy kanapka wyleciała mi z dłoni a książki wyleciały z torby. Powoli usiadłam na podłodze. Zlapalam dłonią swoją głowie i spojrzałam na osobę która dalej biegła
- idota -  krzyknęłam za nim
Na siedząco pobieralam książki, ale gdy próbowałam wstać znowu się przewróciłam, aż mnie zabolała noga
- pomoc ci? -  zapytał ktoś
Ktosiu?

Od Rebela CD. Amber

Prychnąłem na jej słowa. Mała chyba nie wiedziała o czym mówi. Ponownie poprawiłem torbę wiszącą na moim ramieniu i uśmiechnąłem się. Jeszcze zobaczy kto tu powinien na kogo uważać. Cała szkoła niedługo zobaczy.
- A ty jesteś kujonem? - spytałem, chcąc zacząć jakikolwiek temat. Może jednak na początku nie będę robił sobie wrogów. Szczególnie z dziewczyn, które natura bardzo hojnie obdarowała. Bezwstydnie przejechałem wzrokiem po jej ciele zagryzając wargę. Zatrzymałem się na chwilę na klatce piersiowej, aby znów przenieść wzrok na jej oczy, które w tym momencie były zwężone i ciskały piorunami. 
- Na pewno tak, w porównaniu do ciebie - burknęła odwracając wzrok i spoglądając przez okno. Uniosłem brew, nieprzyzwyczajony do takich odzywek. W byłej szkole nikt by tak do mnie nie odpowiedział. Niegrzeczna dziewczynka. Trzeba jej pokazać kto tu rządzi.
- Nie pyskuj - warknąłem na co ona lekko się wzdrygnęła - i nie mów do mnie świeżaku. - Nie mogłem wytrzymać i zaśmiałem się chytrze na widok jej twarzy. 
- Nie mów mi co mam robić - odwarknęła, a ja uniosłem brew i wyjąłem z kieszeni paczkę Marlboro. Chwyciłem jednego papierosa do ust i podpaliłem koniuszek zapalniczką. Zaciągnąłem się głęboko chwilę utrzymując dym w moich płucach. Powolnie podszedłem do dziewczyny zatrzymując się jakieś dziesięć centymetrów od niej. Spojrzałem w jej szare oczy i wydmuchałem dym prosto na jej twarz. Następnie nachyliłem się nad jej uchem i przygryzłem delikatnie jego płatek.
- Jeszcze nie wiesz z kim rozmawiasz, księżniczko - szepnąłem i gwałtownie się odsunąłem - a teraz, jeśli oczywiście by ci się chciało, możesz pokazać mi gdzie jest mój pokój?
- Chyba śnisz.

<Amber?>

Od Amber do Rebela

- Ami – potrząsnął mną brat. Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam je zaspana. Przez całą w kroplach szybę, dostrzegłam budynek, przypominający zamek. Czyli dojechaliśmy, no w końcu.
Poprawiłam szybko włosy, przeczesując je palcami i wygładziłam swoją bluzę. Biała limuzyna zatrzymała się na szkolnym parkingu, ale nie zwróciło to niczyjej uwagi. Nic dziwnego, skoro lało jak z cebra, a dodatkowo była sobota. Pewnie wszyscy siedzieli w swoich pokojach, chroniąc się przed deszczem. Z cichym westchnieniem otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu. Chłodne powietrze podrażniło mój nos, dlatego kichnęłam głośno. Nie usłyszałam żadnego „na zdrowie”. Rodzice pospiesznie wysiedli z auta i skierowali się w stronę gabinetu dyrektora, a szofer wyjął z bagażnika moje torby i walizki. Kiedy wrócili i dali mi klucz, Atilio zaniósł bagaż do wyznaczonego miejsca. Zaciekawiona szybkim ruchem otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Pokój był naprawdę spoko – duży z wypolerowaną podłogą i lśniącymi meblami. Nad łóżkiem było wielkie okno, z którego rozciągał się widok na ogród, czy park. Moje torby zajmowały połowę pomieszczenia, ale okazało się, że w szafach jest dość miejsca, żeby pomieścić moje książki i ubrania. Jednym słowem, dało się przeżyć. 
- No to narka, mała – usłyszałam głos Percy’ego. Odwróciłam się w jego stronę i przytuliłam go. Chłopak odwzajemnił uścisk, a kiedy się odsunął, rzucił we mnie prezerwatywą. – Nie szalej za bardzo!
- Głupek – skomentowałam i wyrzuciłam ją do kosza. 
- Amber, dlaczego nosisz tą starą bluzę? – usłyszałam gniewny głos mamy, która mierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. Większość tego nie rozumiała, ale czarna bluza z biały napisem „Rezi Style” miała dla mnie sentymentalną wartość. Był to ostatni prezent od mojego kuzyna, który dwa dni później powiesił się. Długa historia… - Mogłabyś mieć jakąkolwiek chcesz, a ty nosisz tą szmatę!
- Sally, daj jej spokój – uspokoił ją tata, wchodząc do pokoju. Przytulił mnie i wyszeptał – Moja dzielna dziewczynka, bądź grzeczna dobrze?
- Musi, inaczej ją stąd wyrzucą. Niech nawet nie próbuje tych żartów co w Culver Creek – zagroziła matka. Z trudem powstrzymałam chytry uśmieszek i podeszłam do niej, by się pożegnać. 
****
Pierwszy miesiąc w nowej budzie, zaliczone! 
- Jackson! – surowy głos nauczyciela wyrwał mnie z zamyślenia. – Skup się i przestań bazgrać po ławce! 
Profesor Luis był pulchnym mężczyzną po czterdziestce, niecierpiącym kiedy ktoś nie uważa na jego bardzo interesujących lekcjach. Miał mnie na oku od kiedy dosypałam mu do soku, odrobiny Maryśki przez co mieliśmy bardzo wesołą biologię. Obiecałam, że nigdy tego nie powtórzę, ale on miał siedzieć cicho. Doszliśmy do kompromisu.
- Przepraszam! – do klasy wszedł Marco, jeden z pracowników szkoły. – Potrzebuję kogoś do oprowadzenia nowego ucznia.
Nauczyciel utkwił we mnie wredne spojrzenie swoich świńskich oczek i zdawał się nie zauważać podniesionych do góry rąk dziewczyn, które chciały podjąć się zadania.
- Jackson, bądź tak miła – uśmiechnął się, a ja miałam ochotę urwać mu jaja. Co mnie obchodził jakiś nowy, jakby nie mógł sam sobie poradzić. 
- Ależ oczywiście profesorze – wysyczałam i szybkim ruchem chwyciłam torbę i wyszłam za Marco. Podążyłam za nim, aż do sekretariatu, gdzie siedział brunet, chyba to ten nowy. Dostałam kartkę, na której zapisano rzeczy, które ma wiedzieć chłopak. Gestem dałam mu znak, żeby poszedł za mną, a on chwycił pokrowiec na gitarę i posłusznie poszedł za mną.
- No więc, nasza szkoła jest bardzo fajna, uczy się tu wiele ciekawych ludzi, mam na myśli kujonów. Jest to szkoła z wysokim poziomem nauczania i kładziemy tu szczególny nacisk na sport. Zadowolony?
- Nie powinienem widzieć nic więcej – prychnął. 
- Wiesz co? Nie słyszę co mówisz, bo choruję na „A gów*o mnie to obchodzi”! – odpyskowałam. – Jeśli już chcesz wiedzieć to uważaj na chłopaków, świeżaku. Z tego co słyszałam inicjacja nie należy do przyjemnych. 

Rebel?

Od Rebela

Westchnąłem patrząc na budynek, a dokładniej moją nową szkołę. W zasadzie wszystko to przypominało raczej jakiś pieprzony pałac otoczony małym laskiem. Na dodatek był umiejscowiony jakieś dwa kilometry od miasta, z dala od hałasu i tłoku. Tym gorzej dla mnie. Miałem nadzieję, że w szkole panowała zupełnie inna atmosfera. Skrzywiłem się na myśl, że mogą tu być sami nudziarze i kujoni. Tego bym nie wytrzymał.
Wracając do tematu, wygląd szkoły wraz z przepięknym krajobrazem dawał wręcz bajkowy obraz. Żygam, cholerka, tęczą.
Pokręciłem głową w końcu podchodząc do ogromnych, drewnianych drzwi prawdopodobnie będących głównym wejściem do 'szkoły'. Ciekawiło mnie, czy wnętrze jest równie zamkowe. Znaczy, jak we wszystkich filmach o średniowieczu przedstawiony był dziedziniec, na którego końcu stał królewski tron. Cóż... byłem w wielu szkołach i z doświadczenia wiem, że niektóre naprawdę były przekombinowane. Na przykład ostatnia szkoła do jakiej uczęszczałem była sfiksowana na punkcie piłki nożnej. Na holu głównym stała ogromna piłka do nogi ze zdjęciami szkolnej reprezentacji. Serio, miała chyba z dwa metry wysokości. Strasznie jej nienawidziłem, przeszkadzała mi za każdym razem, gdy wchodziłem do środka. 
Po mimo tego lubiłem tamtą szkołę, czego nie mogłem powiedzieć o tej. Nie wiem czemu, ale już czułem do niej niechęć, chociaż nawet nie wszedłem do środka. Przeklinam dyrektora, który wyrzucił mnie ze szkoły z powodu głupiego blanta z mojego piórnika. Przeklinam moich rodziców, którzy wysłali mnie tu, żebym się 'oderwał od złego towarzystwa' i 'naprawił'. Jakbym był przedmiotem.
Poprawiłem torbę wiszącą na moim ramieniu i otworzyłem drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu wnętrze było strasznie nowoczesne. Tą szkołę musiał prowadzić ktoś mega dziany. Miałem nadzieję, że równie dobrze będzie wyglądał mój pokój. Chociaż... to w sumie nie ma znaczenia. I tak spędzę tu co najwyżej dwa miesiące. Trzy jeśli nauczyciele będą nadzwyczaj cierpliwi. 
Przeczesałem wzrokiem pusty korytarz poszukując sekretariatu. Znalazłem go po kilku sekundach. Zapukałem mocno, a po usłyszeniu cichego 'proszę' wszedłem do środka. Naprzeciw mnie, przy ogromnym, szklanym biurku siedziała starsza kobieta, około sześćdziesiątki, o mile wyglądającym wyrazie twarzy.
- Dzień dobry - powiedziałem i praktycznie rzuciłem się na czerwony fotel stojący przy ścianie.
- Dzień dobry. Jesteś tym nowym uczniem, rozumiem? - spytała, a ja pokiwałem głową rzucając swoje papiery tuż przed jej nos. Zmarszczyła brwi i popatrzyła na mnie z naganą. 
- Dobrze, zostałeś przydzielony do klasy B. Formalnościami zaj...
- Okej, kumam - przerwałem jej - przechodziłem to już nie raz, co za pewne Pani widzi w moich papierach. Po prostu chcę klucze do pokoju i kogoś kto oprowadzi mnie po szkole. - Ponownie zostałem obdarowany tym samym spojrzeniem. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Kwestia przyzwyczajenia. Kobieta przyglądała mi się przez chwilę.
- Marco! - krzyknęła w końcu, jednak bez żadnego odzewu.
- Marco! - powtórzyła jeszcze głośniej, a do pomieszczenia wpadł wyraźnie zaspany starszy mężczyzna. Na oko miał tyle samo lat co kobieta, może byli małżeństwem.
- Marco, przyprowadź proszę jakiegoś ucznia, który oprowadzi tego młodzieńca po szkole. - Mężczyzna westchnął i przewrócił oczami.
- Już idę - burknął i wyszedł z pokoju. Od razu widać kto rządził w ich związku. Postawiłem pokrowiec z gitarą na ziemi oczekując na przybycie starszego pana. Po kilku minutach, które trwały wieczność, drzwi sekretariatu w końcu się otworzyły.

< Ktoś? >